Jeszce jedna ważna rzecz...Imie....narazie cos napisze...potem najwyżej sie wyedytuje... 
Właśnie pisze 1 rozdział (a przynajmniej jego część ).....jak skoncze to wyedytuje 
[edit]
hehe...napisałem 
Tak troche późno jest więc, a poza tym zaden ze mnie pisarz, ale moze chyba być 
Dajcie propozycje Imion i coś napiszcie jeszce (drugi rozdział)....jakby co nie mam pojęcia co napisać dalej więc nie bójcie sie ze zepsujecie fabule 
=Rozdział 1=
Pokój był ciemny. Wieczorny promień światła wlatywał przez jedyne brudne okno do środka. Brązowej już roślince nie mogło nic pomóc. Resztki liści rozsypały się naokoło doniczki z wysuszoną ziemią. W pokoju unosił się gęsty dym, którego źródłem była popielniczka z kilkunastoma niedopałkami. Część się jeszcze tliła. O parapet przy oknie oparte było stare drewniane skrzypiące krzesło. Oprócz skrzypienia krzesła po pokoju rozchodził się odgłos chrapania. To Grzegorz Brzęczyszczykiewicz próbował rozwiązać kolejną nierozwiązaną zagadkę. Reszta takich spraw czekała w szafie obok drzwi do pomieszczenia. Każda sprawa miała teczkę z wypełnionym formularzem, kilkoma fotografiami, nazwiskami zleceniodawców, czasem jakieś notatki. Z czasem nierozwiązanych spraw przybywało. Z czystej szafy z uporządkowanymi aktami na każdej z czterech półek, niektóre teczki wylądowały albo za nią, albo w toalecie gdy zabrakło papieru, a termin sprawy minął. Część po prostu wyrównywała nogi od stołu, kilka uszczelniało jedyne okno, a ciekawsze zdjęcia wisiały na szarych od brudu ścianach.
Do pokoju dostał się silniejszy podmuch wiatru. Akta aktualnej sprawy rozleciały się naokoło biurka. Grzegorz B. obudzony nagłym uderzeniem kantu okna otwierającego się pod wpływem wiatru podskoczył na krześle. Silny cios był na tyle skuteczny, że krzesło się zachwiało. Grzegorz stracił równowagę i jego środek ciężkości szybko przeniósł się do tyłu. Momentalnie kąt między podłogą, a osią krzesła uległ zmniejszeniu. Dało się słyszeć lekkie stuknięcie, a po chwili jęk i kolejne uderzenie, tym razem głośniejsze. To nasz bohater zahaczył głową o ciężki stalowy kaloryfer znajdujący się tuż za nim pod parapetem okna. Pozostał tylko lekko widoczny ślad krwi. Na szczęście krzesło było całe. Grzegorz zerwał się na równe nogi i masując wyjątkowo bolącą głowę podszedł chwiejnym krokiem do apteczki nad zlewem znajdującym się po drugiej stronie drzwi naprzeciwko szafy. Apteczka tylko z dala zachowywała pozory higienicznej. Z bliska wyglądała jak jedno wielkie skupisko brodu. Pęknięte szkiełko pokazywało podwójne odbicie. Detektyw, nie okazywał bólu. Mimo, że nikt nie patrzył, a głowa bolała wyjątkowo nie chciał okazać słabości - zawsze był męski. Otworzył drzwiczki apteczki trzymające się na jednym zawiasie i wyjął piersiówkę ze spirytusem. Nasączył wacik i przemył ranę, a dla złagodzenia bólu trochę wypił. Wziął głęboki oddech i wrócił do biurka. Postawił krzesło, usiadł i postanowił wreszcie się zastanowić nad tą nietypową zagadką. Pozbierał rozsypane akta i kilka zdjęć z miejsca zbrodni.
Poprzedniego dnia pod wieczór zanim zamknął swoje biuro przyszedł dziwny człowiek. Był ubrany w ciemny płaszcz po kolana, kapelusz, ciemne, ale czyste buty i trzymał teczkę, która teraz leży przed Grzegorzem. Był przeciętnego wzrostu i nosił ciemne okulary. Sprawiał wrażenie człowieka, który nie chce się wyróżniać z tłumu. W sumie nic dziwnego, że nie chciał być rozpoznany skoro jako jedyny przeżył to co się stało kilka dni temu na pobliskim osiedlu. Już ze zdjęć można się było przekonać, że nie ma czego zazdrościć. Na zdjęciach wyraźnie było widać kilka wyjątkowo zmasakrowanych ciał a na lustrze w miejskiej ubikacji napis "Mniam, mniam - smacznego" napisany krwią ofiar. Mimo, że zdjęcia były czarno-białe mogło zrobić się niedobrze. Niektóre przedstawiały zbliżenia na ciała ofiar, na których także było kilka napisów wyrytych nożem na skórze. Grzegorz z niesmakiem próbował sobie to wyobrazić. Jednak nawet jego bujna wyobraźnia nie mogła odzwierciedlić tego co widział ten człowiek, który mu zlecił tą sprawę.
Usiadł więc i zaczął się zastanawiać nad motywem. Jednak nie było to takie proste. Kilku ofiar nic nie łączyło, ani przynależność klasowa, ani znajomość. Po prostu niczego nie można się było doszukać, żadnego sensu, żadnej logiki. Byli to przypadkowi ludzie, którzy albo zostali zabici na miejscu, albo ich ciała tam przeniesione. Motyw rabunkowy odpadał bo przy ofiarach znaleziono ich portfele z pieniędzmi, biżuterie. Sekcje zwłok wykazały tylko przyczynę śmierci. Od uduszeń, przez wykrwawienie się do roztrzaskania czaszki. Jedyny ślad to kilka odcisków palców. Jednak nie pasowały one do żadnej osoby ze znanych kartotek. Ani lokalna policja, ani CBŚ, nawet FBI i inne organizacje nie wiedziały nic. Nie było żadnych świadków. Nawet babcia klozetowa została zabita. Sprawa sprawiała wrażenie niemożliwej do rozwiązania. Jednak Grzegorz stwierdził, że musi sobie poradzić, rachunki same się nie zapłacą, a jego tak zwany samochód palił ogromne ilości paliwa. Poza tym stwierdził, że wypadałoby wreszcie wstawić drzwi do niego i wyczyścić z krwi tapicerkę. Nie rozumiał tylko po co ostatni patrol policji jaki go zatrzymał kazał mu naprawić prędkościomierz.
Tak więc detektyw zaczął się zastanawiać co można by zrobić żeby dojść do czegokolwiek. Postanowił pojechać na miejsce zbrodni i się trochę rozejrzeć. Może policja coś przeoczyła, może ktoś coś widział, a może lepiej nie robić nic tam i stwarzać pozory niż siedzieć tu i wdychać zapach dymu mieszającego się z zapachem uryny dochodzącym zza okna. Zresztą nie lubił tego miejsca, szczególnie w godzinach wieczornych, kiedy to zza okna dochodziły dźwięki nierządu z pobliskiego zaówka. Nie namyślając się dłużej wziął płaszcz, ostatnią paczkę Camel'ów bez filtra i wyszedł zamykając drzwi na klucz. Nie potrzebował nic więcej. Wszystko miał w głowie. Zbyt długo w nocy nad tym siedział, żeby zapomnieć nawet najmniejszy szczegół sprawy. Wsiadł do swojego wozu zagadkowej marki - każda część pochodziła z resztek jego poprzednich samochodów. Za którymś razem silnik odpalił i auto ruszyło. Szybko zniknął za zakrętem - wbrew pozorom dało się rozwinąć przyzwoitą prędkość.
1st chapter by AlieneK
__________________
gg: 1854672 | blog | http://kosz.fpp.pl | Kawa
Edytowane przez AlieneK dnia 17-04-2003 o godz. 22:20
Zgłoś post do moderatora | IP: Zalogowane
|