Etykieta? W czasie wojny?
To było tak:
Wchodzę na serwer 1v1 dm17. Lookam trochę jako spectator - goście nieźle wymiatają - ale jak każdy patrzący z boku widzę dla siebie szansę. Wrzeszcie pojawia się wyczekany napis FIGHT !!!To moja pierwsza walka w sieci 1v1. Trochę tremy i wiele nadziei.
Gdzieś 30 sekunda - mój wynik minus 2, przeciwnik (pamiętam z grubsza nick "younior", "junior" czy jakoś tak) z 7-8. Wreszcie upragniony szumek. Pojawił się gdzieś tam wysoko... Upragniony Quad... Rozglądam się - gość skacze na przeciwnej stronie areny. Dwa susy, bounce i mam go, Quada.
Spadam na dół siejąc rakietami. Dym i ogień. Zaraz go rozpieprzę na amen. Jak to? Moje ciało pada na ziemię. Widzę zdziwienie we własnych oczach. Skąd ten skurczybyk mnie trafił? Respawn. Nie wierzę własnym oczom - Quad leży tam gdzie zginąłęm!!! Biegiem po niego. I znów zadyma. Walę gdzie popadnie - w końcu dostanę gościa... Ryk rakiet i wybuchów przerwany nagle jękiem bólu. Znów zaglądam we własne, jak mi się wydaje, zdziwione oczy...
Po respawnie rozglądam się - jest: skacze na bouncie do megasa, koło głowy dymek. Wpatruje się w lewy kąt monitora. Nadchodzi message: " Kladujesz. To nie fair."
To była moja pierwsza lekcja etykiety.
Generalnie jestem zwolennikiem zasady że w czasie wojny wszelkie zasady zostają zawieszone.
Trudno mi sobie wyobrazić fair play w sytuacji gdy dwóch przeciwników walczy na śmierć i życie. Ale to w życiu - gra to gra, więc chętnie stosuję się do podstawowych zasad etykiety, których przestrzegają moi przeciwnicy. Jest pewnie masa sztuczek i trików w arsenale wyjadaczy o których nie mam pojęcia
(no bo jak inaczej zdarzałoby mi się przegrywać? ))) ja jednak staram się zachowywać fair (dopóki tych sztuczek sam nie poznam )
Jest jednak parę sytuacji, które nie są dla mnie jednoznaczne.
(Jeśli ktoś przebrnął dotąd - to już koniec pitolenia, pora na paszę treściwą dalej w skrócie zwaną treścią)
Czatujący przeciwnik
W 1v1 nie mam złudzeń. Facet pisze do mnie , więc czekam na przekaz. Może jak junior ma soś istotnego do powiedzenia?
W FFA - sam nie wiem. Mam czasem wrażenie, że gość unika walki, czeka aż sobie pójdę...
Myślę sobie: od pagaduch są czaty, telefony i inne środki komunikacji. Gdyby chociaż stanął w jakimś kącie - ale nierzadko sterczy taki z dymkiem w kluczowym miejscu.
Świerzbi żeby go zdmuchnąć... Nie robię tego, ale przyznam, że tylko dzięki nadludzkiemu wysiłkowi woli.
Przeciwnik z kłopotami łączem
Sam mam je zawsze prawie.
Właściciele caffe gdzie grywam szczycą się jakimś super łączem, a mój ping oscyluje ciągle między 150 a 300. To plus mój nikły skill powoduje że staję się głównym dostawcą fragów na światowych arenach. Ale nie o tym... Co z takimi kulącymi się w miejscach respawnu lub gdziekolwiek indziej na mapie gośćmi robić. Idealny cel, nie odda, nie pogoni... Generalnie w nich nie walę, (zdarza się rzecz jasna w ferworze walki wsadzić takiemy rakietę albo cóś ale niechcący jak buny duny!) co tam, może gdzieś to zostanie zapisane tam na górze, chociaż zdecydowanie akceptuję to co kiedyś wyczytałem: twój sprzęt - twój problem. Jak idziesz do boju to nie piechotą (modem) tylko kupujesz konia (kabel)(w domyśle broadband). Coś w tym jest.
Przeciwnik bezbronny
Być może to już tylko chory wytwór mojej, nazwijmy ją, moralności, ale zawsze ciężko walczy mi się z przeciwnikiem pozbawiony ammo i walącym na mnie z guntletem. Parę razy sam schowałem guna, wyjąłęm guntleta i zostałe zmasakrowany, Geez, jak niektórzy wymiatają tą piłką!!! Nie wspomnę ile razy NIE schowałem guna i zostałem sfragowany. Niemniej zawsze wydaje mi się to trochę nieczyste - strzelać do "bezbronnego".
Co o tym myślicie?
Czego jeszcze nie wiem?
(kończę bo klawa mi się zagrzała, słów nie brakło, nie miejcie nadziei..)
Zgłoś post do moderatora | IP: Zalogowane
|