gdy slucham jak Nirvana tworzy,
kolejne piekne rymy mnozy,
lapie sie za glowe
i mowie sobie,
ze ja przeciez nic nie umiem,
to co pisze to lamerstwo w sumie,
mysli zbyt szybko uciekaja,
nie zdaze zapisac, a juz ku ciemnosci gnaja,
czuje to samo co wielcy poeci,
lecz nie jestem tak dobry, sami wiece...
mniejsza z tym, zak juz jest,
chociaz ja tez czasem jestem the best,
ale chwilowo mam dziwny stan, kocham,
nie wiem kogo,
w przyszlosc patrze z trwoga,
samotnosc coraz wieksza odczuwam
i w oblokach fruwam...
patrze na rozne dziewczyny i nie widze tego
co zobaczyc bym chcial,
gdybym sie na ktoras zdecydowal,
tylko glupia dziwke bym mial...
a mi nie o to chodzi,
ja chce z nia razem tworzyc,
chce by metalu sluchala
i czarny ubior wkladala,
by mogla ze mna wino pic
pod mostem, nad rzeka o mym dziele snic,
chce by ona czula to co ja,
a ja to co ona, nasze dwie dusze choc jedna, polaczona,
pragne ja kochac przez cale zycie,
widziec ja nade mna o kazdym swicie,
mowic do niej "kochanie" codziennie,
darowac jej kwiat, ktory nigdy nie wiednie...
czy wymagam zbyt wiele?
mam nadzieje, ze nie,
ze w koncu spotkamy sie,
i jak w bulhakowa dziele,
przydazy nam sie wiele...
(c) 
__________________
plemnik.com[/size]
Edytowane przez [Kosz]Krowa dnia 07-07-1977 o godz. 07:07
Zgłoś post do moderatora | IP: Zalogowane
|