(bez)sens dyskusji
no wlasnie, zastanawiam sie nad sensem, bezsensem dyskusji... sklonil mnie do tego pewiem zaslepiony, fanatyczny katolik z kanalu #religia, ktory poza tym ze srednio co minute zarzucal ludzi cytatami z biblii, wykazal ciekawa wlasnosc dyuskusji z osoba o zupelnie przeciwnym swiatopogladzie...
mianowicie na kazdy moj ciezszy argument odpowiadal, ze 'jestem zaslepiony, bo nie wierze' itd...
gadalem z pacjentem z pol godziny i doszedlem do wniosku, ze nie ma co ciagnac tej wymiany, bo:
dyskusja moze byc zajmujaca i ciekawa do pewnego momentu, ale jesli nie jest popychana w zgodzie przez obydwie strony, to dochodzi do momentu w ktorym jedyne argumenty czerpane sa z wlasnych pogladow, przekonan... jesli wiec swiatopoglady dyskutujacych zakladaja zupelnie inne, przeciwstawne prawdy to konfrontacja tych prawd spelznie na niczym, z oczywistych wzgledow
plusy? : istnieje cos takiego jak dyskusja, wymiana pogladow : mozna sie czegos nauczyc, wytknac komus bledy ale i samemu zostac zbrukanym 
minusy? : ludzie o przeciwnych swiatopogladach albo dojda do consensusu, albo skocza sobie do gardel 
no i nie mozna przegadac katolika... 
Zgłoś post do moderatora | IP: Zalogowane
|