Umieranie
Jest sobota.Krótko przed magiczną północą.Czytam skrypt z psychologii dla studentów AM.Przypadkowo otworzyłam go na rozdziale traktującym o trudnym procesie umierania,odchodzenia ludzi nieuleczalnie chorych.Podczas lektury docierały do mojej świadomości majaczące w tle przeszłości wspomnienia o M. Nagle przyszło poznanie i związane z nim zdumienie moje najwyższe-że oto przeżycia ludzi z hospicjum wskrzeszają moje emocjonalne udręczenia związane z Tobą M...Byłeś śmiertelną chorobą moją,przeszłam wszystkie drogi odchodzenia od Ciebie,po jakich wędruje się do wieczności,do uwolnienia od cierpienia.To było właśnie jak umieranie.Ta przeklęta nieuchronność,z którą nie mogłam się pogodzić.To początkowe niedopuszczanie do siebie mysli,że nie będziesz nigdy na zawsze przy mnie.Potem ból prowadził mnie w gniew na Ciebie,w pretensje do całego świata,do losu,który odebrał mi Ciebie zanim Cię poznałam.Buntowałam się na tę krzyczącą niesprawiedliwość przeznaczenia.Potem chciałam się z tobą przeklęty losie licytować,targować,byś dał mi choć jego połowę,skoro całego skąpisz...Chciałam być choć tą przytulanką lubioną ,która nie zastąpi jednak prawdziwej pełni,jaką przeżywasz w łączności z żoną,M...Kiedy odchodziłeś,ale tak naprawdę,dając mi to w listach i rozmowach do zrozumienia,to tak jakbyś M. przygotowywał mnie do spotkania z prawdą bolesną jakże! Wpadałam wówczas w galopujące w dół stany depresyjne.Byłam coraz niżej i niżej...A teraz,kiedy wszystko skończone,kiedy wreszcie mam odwagę zaakceptować rzeczywistość taką bez Ciebie,kiedy umierasz we mnie na zawsze,tkam tymi łzami pogodzenia się serdeczne życzenie,bym mogła przeżyć taką miłość,jaką masz do niej.Dla takiej,jestem gotowa umierać naprawdę,odchodzić przedwcześnie,uprzednio ją przeżywszy.Umierać cierpiąc tak,jak przekraczający próg nieśmiertelności człowiek nieuleczalnie chory...
www.zdrada.pl
__________________

Zgłoś post do moderatora | IP: Zalogowane
|