pillow book
film dzieje sie w japonii i hong kongu, w latach 80tych. Graja glownie aktorzy azjaci, wyjatkiem jest ewan mcgregor grajacy angielskiego tlumacza. film zasadza sie na watku doskonalego kochanka-kaligrafa. ot taki fetysz gl. bohaterki granej zreszta przez vivian wu. jak znajduje dobrego kalifgrafa to jest marnym kochankiem i odwrotnie. do tego nalezy jeszcze dodac tlo historyczne jakim jest postac sei shonagon. byla dama dworu cesarzowej z przelomu x a xi wieku. glowna bohaterka rowniez postanowila pisac pamietnik i zyc podobnie do swej historycznej idolki. film nie tylko cenny jest ze wzgledu na zawarte przeslanie ale rowniez a moze glownie ze wzgledu na podejmowane watki i obalane mity japonskie. jednym z takich mitow jest dostojnosc kyudo - japonska sztuka strzelania z luku, ktora byla w i starozytnej japonii najwyzsza ze sztuk wojskowych. tutaj obraz meza lucznika sportowego, prymitywa nieczulego na poezje ukazuje "nowe" czasy w jakie nie tak w sumie dawno weszla japonia, gdzie dostojnosc "drogi luku", gdzie najwazniejsza byla medytacja i rowny oddech przerodzilo sie w czysto sportowa rywalizacje na wzor zachodni. skolei podejmowanymi ciekawymi watkiem jest dosc specyficzne dla wysokich, starozytnych kultur jak japonia czy grecja system hierarchiczny. co w tym watku jest nadzwyczajnego? otoz to, ze widoczny on jest w dosc specyficznym przejawie jego manifestacji miedzy ojcem gl. bohaterki (pisarzem) a wydawca, ktory regularnie gwalcil tego drugiego. troche to przypomina dzisiejszy system wiezienny, choc tam sa inne powody "cwelostwa". tutaj odrazu ostrzegam wszelkich wielbicieli ewana, ze moga byc albo zafascynowani jego posiweceniem w tym filmie albo obuzeni. wiec nie jest to raczej film dla kazdego bo ewan wystepuje w bardzo odwaznych scenach mocno erotycznych z panem yoshi oida (wydawca). dla mnie film byl ciekawy choc malo pouczajacy historycznie czego troche zaluje, no ale jakby nie patrzec rezyserem byl czlowiek zachodu.
ai no borei (impreium namietnosci)
tytul nawiazujacy do 2 lata wczesniejszego dziela oshimy - ai no corrida. rowniez gl. aktor ten sam. watek i fabula natomiast zupelnie inne. pierwsze dzielo (wczesniej juz przeze mnie ogladane i opisane) jest bardzo mocne, hardcorowe. przeplata sie z pornografia i szalenstwem. ma kontekst czysto japonski i jest adaptacja prawdziwej historii - zeznan kobiety zlapanej na poaczatku xx w. na ulicach tokio lub kioto (juz nie pamietam) podczas przemarszu z ostrym narzedziem w jednej rece i odcietym penisem jakiegos mezczyzny w drugiej. ai no borei skolei jest historia bardziej uniwersalna, wrecz europejska. styl filmu nawiazuje mocno do stylu kurosawy, ktory tez byl malo japonskim z japonskich rezyserow. dlatego film mnie mocno zawiodl. :/ obcykana juz tyle razy przezemnie w ksiazkach, dramatach i filmach fabula zony i kochanka mordujacych meza, ktory pozniej nawiedza ich doprowadzajac do granic szalenstwa by wkoncu wydali sami siebie w rece prawa. zupelnie mnie jakos to nie ruszylo. :/ moze byla to proba ukazania greckiej tragedii mlodemu wtedy jeszcze nowemu spoleczenstwu japonskiemu, ktore zafascynowane slepo bylo konsumpcyjmym plastikowym zyciem amerykanow. ale podobne historie mozna odnalezc tez w obowiazkowych lekturach pol-legendarnych pol-historycznych japonii. tak wiec naprawde nie wiem czemu ten film sluzyl. w dodatku powstal jak juz wspominalem po ai no corrida wiec jak dla mnie rezyser sie cofnal o pare krokow w stosunku do poprzedniego dziela. moze byla to forma udobruchania krytyki zachodniej. nie wiem. dla mnie film slaby a szkoda bo cenie naginase za wiele innych jego filmow.
lost and delirious
film polecony przez moja dziewczyne. no coosh. mnie jakos nie ruszyl za bardzo. a mial byc swientym wyciskaczem lez i popisem gry pani piper (znanej np. z coyote ugly). ani jegnego ani drugiego za bardzo nie zauwazylem. pani piper grala jak dla mnie za sztucznie. w dodatku ta mlodziez amerykanska ze swoimi "totally" i "so cool" mnie dobija. plenta narratorska tego filmu tez mnie jakos nie ruszyla. kolejna biedna sierotka, ktora nie miala mamy i przez to popadala w coraz wieksza samodestrukcje. natomiast podobal mi sie dosc dobrze wyczuwalne przeslanie ukryte. chodzi mniej wiecej o to, ze dla wiekszosci doroslych dzieciece problemy wydaja sie malo wazne i ulegaja automatycznemu splyceniu, zreszta u siebie tez juz to zarejestrowalem. a kazdy psycholog czy pedagog powie wam, ze wszystko w swoich proporcjach. dla dziecka jego problemy sa tak samo wazne jak dla doroslego jego. tutaj nikt serio nie potraktowal problemow gl. bohaterki i dlatego nikt nie pomogl jej na czas. no ale w zasadzie to i czasem muzyka bylo jedynymi plusami jakie z tego filmu wyczailem.
nie wiem czy sie czasem w najblizszej przyszlosci nie zabrac doglebnie za tworczosc von triera. chetnie obejrzalbym jego serial "krolestwo" oraz filmy jak "przelamujac fale", "medea", "europa" czy "idioci". no ale wszystko w swoim czasie.
__________________
Zgłoś post do moderatora | IP: Zalogowane
|