Najwyrazniej, tylez z pospiechu co i nieudolnosci, nie potrafilem przekazac swoich zastrzezen wobec T:V. Moja niechec ma zrodla w tym, ze mialem OCZEKIWANIA wobec nastepcy T2 - a mianowicie, nie chcialem zupelnie NOWEJ i INNEJ gry. Miec oczekiwania to powazny GRZECH. Wplywa na trzezwosc osadow i rzadko pozwala produktowi na dorosniecie do wymyslonego idealu. Mnie marzyla sie gierka z poprawionym silnikiem graficznym. Takim silnikiem, ktory pokryje wzgorza i doliny roslinnoscia. Takim, ktory pozwoli na gonitwe w "prawdziwym lesie". Takim, w ktorym jeszcze lepiej beda wygladaly efekty atmosferyczne, woda, lawa, pojazdy, budynki czy postacie. Moze do tego jakies drobne poprawki w fizyce, rozgrywkach czy broniach. Wszystko to jednak z zachowaniem naczelnej ideii, ktora byla wspolna dla dwoch wczesniejszych czesci: batalistycznych, TAKTYCZNYCH rozgrywek na olbrzymich planszach. Swoistego "swiata wojny". Swiata, w ktorym jest miejsce nie tylko dla zawzietych graczy, z zacieciem walczacych o kazdy punkt, flage czy fraga, ale i dla takich ludzi jak ja - ktorzy niejednokrotnie przystawali w niemym zachwycie podziwiajac krajobrazy i bitwy - slowem ogladaczy. Czesto bardziej bawilo mnie w T2 podziwianie tego co dzieje sie na planszy niz branie w tym czynnego udzialu. Jednak kiedy juz wkraczylo sie do akcji, to okazywalo sie, ze nie ma bardziej przemyslanej, w skali taktycznej, gry niz Tribes. A wszystko to swietnie wkomponowane w ramy pewnego umownego pola walki, nie wysilajacego sie na pseudorealizm taki jak w Battlefieldzie, ale doskonale zgodnego z realiami przyjetymi w obrebie swiata gry.
Tribes byl dla mnie jedyna gra sieciowa - z tych, ktore grywam i grywalem - w ktorej tak naprawde kompletnie nie mialo dla mnie znaczenia kto prowadzi, ile flag juz przylozono badz zdobyto punktow. W zwyklych nawalankach zawasze zwracam na to uwage. W koncu tam wlasnie one stanowia kluczowy element rozgrywki. W zwiazku z tym lubie, kiedy moja ksywka zajmuje gorne rejony statystyk. Podobnie jak w sporcie - a chyba powinnismy juz za taki uwazac gry sieciowe - w takiej sytuacji nie mam miejsca na sentymentalizm. Tak jak na biezni decyduja cm czy sekundy, tak w necie liczy sie kazdy punkt czy frag. Nawet jezeli nie sa to jakies sformalizowane "zawody", a jedynie "zwykla" rozgrywka w sieci. W Tribesie czesto koncentrowalem sie na indywidualnych pojedynkach, ktore w niewielki sposob wplywaly na cala rozgrywke. Nie raz przez godzine ganialem sie - w ramach jakiegos "milczacego" porozumienia, na bazie ktorego obaj swietnie sie bawilismy - za gosciem z niewidzialnoscia czy innym graczem, ktory podobnie jak ja postanowil sie po prostu pobawic. Bywalo, ze "siadalem" gdzies daleko na wzgorzu i podziwialem rozgrywke. Na szczescie przy 30 czy 40 graczach na serwerze praktycznie nie mialo to wplywu na wynik rozgrywki. Po prostu moglem postac z boku. W T:V juz nie bedzie na to miejsca. Przy rozgrywkach 6x6 czy 8x8 "brak" jednego gracza bedzie wrecz kluczowy
Nie mam nic przeciwko umownosci swiata gry. Tak jest np. w UT i dobrze mi z tym... ale dlatego, ze w tej grze szukam jedynie emocji typu sportowego. Pierwsze co robie w UT czy Quake'u to kroje grafike tak, zeby zblizyc sie do idealu dla rozgrywki tego typu: czarnych postaci na tle jasnoszarego tla. Jak dla mnie to przeciwnikiem moze byc nawet czarne pudelko czy wieza szachowa Tutaj nie ma to komletnie znaczenia. Natomiast T2 laczyl dla mnie cechu znakomicie przemyslanej GRY TAKTYCZNEJ z niesamowita wrecz "plastycznoscia" swiata, dzieki ktorej stawal sie czyms wiecej niz tylko "nabijaczem punktow". Gra oczywiscie jest w wielu miejscach umowna, ale pod wzgledem koniecznosci planowania, przygotowania i zrelizowania ataku czy obrony, praktycznie nieporownywalna z zadna inna. W ciasnej klatce T:V nie widze juz na to miejsca. Natomiast to co "widze" w tej grze, nie odbiega znaczaco od tego, co juz mam w kilku innych sieciowkach. Stad wlasnie moje lamenty, ze zamiast ulepszonego Tribesa dostalem zupelnie inna gre. Byc moze i nawet bardziej sportowa, ale akurat ja czegos innego szukalem w Tribesie.
Zeby nie zabierac juz czasu i miejsca, bo faktycznie na temat T:V moge obecnie generowac jedynie spam. Jako dla taktyka ta gra jest dla mnie zbyt "ograniczajaca". Jako dla estety zbyt brzydka (od jakis 12 lat zajmuje sie opracowywaniem projektow graficznych i calkiem dobrze mi to wychodzi, a wiec roscilem i bede roscil sobie prawo, do uwzgledniania walorow czysto estetycznych). Jako dla utkowca troche zbyt wolna i skomplikowana. Slowem w obecnej postaci nie wkomponowuje sie w schemat wg ktorego grywalem: T2 dla walorow taktyczno-estetycznych, UT/Qauke dla walorow sportowych. Wbrew temu co napisalem wczesniej, gdzies tam na dnie swiadomosci liczylem, ze jednak T:V podciagne pod ten podzial. Niestety, nie dam rady. Musialbym rownolegle grac w dwie gry sportowe, a to dla mnie troche zbyt meczace. Pozostane wiec przy UT i - zgodnie z uwagami sYs|StEELhEArT-a - pewnie kiedys odkurze i ponownie zainstaluje T2. Na razie nic lepszego producenci gier nie sa w stanie mi zaoferowac, a kompromisow nie uznaje, bo w konsekwencji zawsze prowadza do cofania sie w rozwoju.
Dobra, koncze "spamowac", bo akurat dla mnie nie jest to tylko dyskusja nad kwestiami technicznymi starej i nowej gierki, ale przede wszystkim nad kwestiami emocjonalnymi, ktore jak wiadomo trudno ujednolicic i zwerbalizowac.
Pap,
__________________
tOOmek (n/c)
Zgłoś post do moderatora | IP: Zalogowane
|