Dobra wkoncu zaczal sie film. Pierwsza godzina to takieeee nudy ze usypialem. Caly ten Zion i wogole. W dodatku klimatem przypominalo Star Wars albo Star Trek ale nie Matrixa. Dopiero jak sie zaczelo dziac wewnatrz matrixa fabula to sie zrobilo odrazu klimatyczniej i ciekawiej. Scena walki z agentami Smithami (ci co studiowali lektury i trailery pewnie wiedza o co chodzi) byla smiechawa. Znaczy nie to ze spartaczona i dlatego smieszna tylko poprostu czlowiek sie do niej usmiechal. Potem byla pani Monika Bellucie (sorka ale tylko w tej chwili ragmenty te najciekawsze i ktore najbardziej mi sie wryly pamietam). Tym razem pani Monika wcielila sie w role bardzo perwersyjnego programu. : Nie bede zdradzal szczegolow. No i doczekalem sie tak w 2/3 filmu wreszcie sceny na autostradzie. Miodne efekty, nie powiem (szczegolnie mi sie podobalo zderzenie 2 tirow ). Pozniej byly jeszcze inne pierdulki ale to bylo najciekawsze dla mnie. Dodam, ze tyle wrogow dobzi bohaterowie to chyba w zadnym filmie jeszcze nie mieli. agent Smith, ktory sie potrafi kopiowac juz i odalaczyl sie od Matrixa (mlody, gniewny), zwykli ale lekko zupgradeowani agenci (glownego gra kolo co gral role Shiro czy jak mu bylo w serialu Mortal Kombat), blizniacy (fajni kolesie) i pare innych jeszcze. Zpieprzone bylo polowa tlumaczenia bo zamiast ż dawali ź i smieszylo mnie to lekko z poczatku, potem draznilo a z czasem przywyklem, ale (jak to mowi Walesa) «czy to bylo naprawde konieczne?» Tych co widzieli Animatrixa powinna ucieszyc wiadomosc, ze wykorzystano 2 motywy w Matrixie: Reaktywacji. Z pierwszego odcinka (Ostatni lot ozyrysa) i z ostatniego (postac tego kolezki na deskorolce, co rzucil sie z dachu szkoly). Taki mily akcent w sumie. Mozna tez w filmie odnalezc obie postacie z gry Enter the Matrix. Ponadto w drugiej czesci jest o wiele wiecej filozofowania niz w jedynce. :/ Czemu ta mordka na koncu smutna? Otoz temu, ze jeszcze rok temu uznalbym to za plus, ale po wstepnej i bardzo pobieznej nawet filozfii na pierwszym roku stwierdzam, ze przedstawione teorie w Matrixie sa bardzo chaotyczne, oderwane czesto od konktekstu ich pelnej wersji i na dodatek z kanonu filozofii idealistycznej, czyli takiej co jest co prawda bardziej atrakcyjna niz realistyczna, ale prowadzi w zyciu na manowce, niczego nie uczy i bardzo jej poprostu nie lubie za to. Czuc nute Nitzego (czy jak sie go tam pokretnie pisze), Kanta, nieco Kartezjusza moze tez Leibniza. Co do samej techniki scen walki, to w zasadzie nie jest juz to prawie wogole gra aktorow. Troche wczesniej o tym czytalem i rzuca sie to w oczy w filmie. Mianowicie walka jest generowana komputerowo i nakladany obraz aktorow. Dlatego choc daje to wiele mozliwosci wspanialych efektow to jednak raz ze sa bardzo oderwane od rzeczywistosci przez co raza a dwa to czuc animacje a wiec i sztucznosc. :/ Najlepiej chyba to widac w walce z 100tka Smithow.
Czas na krotkie podsumowanie: Film ma slabszy klimat i fabule niz jedynka. Za duzo na raz chcieli przekazac przez co zrobil sie burdel spory i film przypomina gre w stylu przejdz level, pokonaj bosa i idz na kolejny level. Za to efekty no sa lepsze co tu ukrywac, technika poszla do przodu i jest ich zdecydowanie wiecej, czasem az za duzo (np. mnie na poaczatku samym lekko odstraszyly od filmu bo za duzo ich bylo doslownie w pierwszej scenie, az oczy nie nadazaly). Tak wiec idac do kina nastawcie sie na efekciarstwo. Aha i jeszcze jedno, wytezyc nieco umysly trzeba tylko przy rozmowie Neo z wyrcoznia (tu mniej) i przy rozmowie Neo z Architektem (tu wiecej).
The End. 
__________________

Zgłoś post do moderatora | IP: Zalogowane
|