droznik
goraco polecam! film ani przeslodzony, ani za bardzo dolujacy. w klimacie bardzo wagabundzki. wreszcie film, gdzie karzel (nie wiem jak grzeczniej nazwac ludzi karlow) nie gra roli cyrkowej. koncepcja filmu tez bardzo fajna. no i te obrazy dzikich polaci usa, ktore kojarza mi sie wlasnie albo z pociagami albo z wielkimi tirami, super zobrazowane. film opowiada o pewnych losach liliputa zafascynowanego kolejnictwem, ktory po smierci swojego przyjaciela dostaje w spadku opuszczona stacje droznika kolejowego. przy owej stacji swoj kramik na kolkach z hotdogami rozstawil pewien bardzo gadatliwy latynos. gl. bohater jeszcze spotyka jeszcze jedna postac, pewna roztrzepana malarke, ktora o maly wlos nie przejechala go samochodem (i to dwukrotnie ). film swietny, o przyjazni, zmianach, "kolejach" losu. nie koniecznie na wieczor, ja obejrzalem rano i byl rownie magiczny co jakbym go obejrzal wieczorkiem zapewne. pozytywnie usposabia na najblizszy czas po seansie. no i raz jeszcze powiem, ze te obrazy. miodzio jak na produkcje usa.
witamy w mooseport
bardzo fajna komedia z tego roku, niedoceniona moim zdaniem przez opinie publiczna, przemknela sie jakby obok kin. a szkoda, bo poziomem gry i zartu przebija wiele innych "szlagierow" tego gatunku z tegorocznego repertuaru. w filmie konfrontacji ulegaja dwaj kandydaci na burmistrza zapyzialej nory, gdzies w stanach. jeden z nich to najbardziej popularny (fikcyjny) byly prezydent usa ostatnich czasow a drugi to lokalny "zlota raczka". w tych rolach hackman i romero (gwiazda jakiegos tam serialu, ktory bardzo mi zaimponowal tym, ze wypadl na tle hackmana bardzo rowno o ile nawet nie lepiej). zdecydowanie polecam obejrzec, nawet w gronie rodziny.
klatwa skorpiona
najnowsza chyba komedia woodyego a. no nie wiem, jakos mi nie podeszla. strasznie na nerwy dzialala mi postac gl. bohatera. watly, a wygadany. nawet w kryzysowych sytuacjach nie potrafil zamknac geby i przyznac sie do bledu. moze dlatego, ze do zludzenia przypomina mi mojego brata to tak bardzo mnie wkurza. tylko, ze bratu zawsze mozna przylac. na planie spotkalo sie jeszcze wiele innych gwiazd jak hellen hunt, charlize theron, czy dannie aykroyd (nie mam pojecia jak sie pisze to nazwisko ). zagrali przyzwoicie, ale nic nadzwyczajnego (no moze poza charlize). hellen hunt powinna nieco bardziej sie postarac w nowych rolach, wycwiczyc w sobie troche aktorskiej fleksyjnosci, zeby czyms widza zaskoczyc, a nie ciagle ten sam schemat aktorski. jej satyryczny usmieszek z pauza ruchowa juz mi sie tak opatrzyl ze naprawde tylko nudzi. sama fabula bardzo prosta, zeby nie powiedziec prozaiczna ale o to wlasnie chodzi w komediach w.a. i nie przeszkadza mi to. podobnie zreszta bylo z "drobnymi cwaniaczkami". ale tak jak mowie, wszystko popsula mi postac gl. bohatera. mi nie przypadl do gustu, ale moze innym przypadnie. tak wiec nie sugerowac sie za bardzo moja opinia bo film mimo wszystko niezly. to troche jak z n.g.evangelion. wiekszosci ludzi sie podoba, a mi nie bo drazni mnie straszliwie postac nieprzystosowanego do zycia shingiego, z kompleksem ojca.
28 dni pozniej
ktos tutaj chyba pisal, ze fajne ale slabo wykonane, czy cos takiego. czy ze duzo niedociagniec. nie pamietam, tak odebralem przynajmniej czyis komentarz. tak wiec nastawilem sie dosc sceptycznie. no i musze powiedziec, ze milo sie zaskoczylem. jak dla mnie film bardzo fajny. jakby tak spojrzec obiektywnie to gl. idea nieco glupkowata, ten caly wirus raczej smieszny przez zalosny, rozkminki jak ta z w. bryt. jako naturalna izolatka traca kiczem, czego raczej w filmach nie lubie. tak wiec nie mam pojecia czemu ten film mi sie spodobal. a (uzwyajac dla zobrazowania sytuacji, slangu pijackiego) wszedl gladko (hmmm, zabrzmialo troche jak slang pedalski nie pijacki, no ale slowo sie zeklo ). napewno po czesci przyczynil sie do tego gl. aktor, ktory mozen ie byl jakis nadzwyczajny w swej roli ale byl w jakis sposob "hipnotyzujacy". trudno okreslic slowami o co chodzi. powiem tylko, ze podobny efekt u mnie uzyskuje np. defoe. tak wiec film mi sie naprawde podobal moze dlatego, ze byl w sumie dosc oryginalny. poniewaz czesto jest porownywany do "switu zywych..." to dodam, ze "28 dni" sklasyfikowalbym wyzej. btw. brytyjskie kino, szczegolnie horrory sie chyba rozwija wiec mam nadzieje, ze zastapi wielki niewypal jakim bylo/jest azjatyckie kino horroru, ktore "kragiem" wiele obiecywalo ale poprzez stale powtarzanie niemal identycznego schematu zatrzymalo sie w miescu (dark water, krag 2, the spiral, one missed call [dzis na osloskopie skookalem, taki krag tylko zamiast kasety jest telefon :o, no normalnie zal tylek sciska]).
__________________
Edytowane przez [FPP]krzysiek dnia 08-10-2004 o godz. 23:35
Zgłoś post do moderatora | IP: Zalogowane
|