ja mysle, iz schody sa metafora drogi zyciowej. jak wiadomo za mlodu zawsze jest pod gorke, szkola i inne takie, pierwsze doswiadczenia (przerozne), porazki, wygrane, wszystko jest trudne, wszyscy sa przeciwko, tylko nielicznie rozumieja (albo udaja). kazdy ma swoje schody, lecz niektorzy ruchome. ja mam takie, w ktorych kazdy stopien jest wyzszy od poprzedniego. nikt przedemna nie wszedl na sama gore i nie moze mi pomoc. sam musze przejsc przez te schody, czy tego chce czy nie. nie przejmuj sie, popatrz na schody innych, moze zrozumiesz ze los byl dla ciebie laskawy i podarowal ci te a nie inne schodki. juz niedlugo skoncza sie twoje meczarnie i gdy skonczysz 50 lat okaze sie ze schodki sa calkiem przyjemne i prowadza w dol. wtedy to, wszystko bedzie latwiejsze. ale musisz schodzic ostroznie, bo gdy za bardzo sie rozpedzisz, mozesz sie potknac i skoczyc swa podroz przedwczesnie. na koncu schodkow czekaja na ciebie male drzwiczki. za nimie kryje tunel, a na koncu tunelu swiatelko. nie boj sie tego swiatla, gdy ono cie ogarnie bedziesz szczesliwszy niz kiedykolwiek, poczujesz lekkosc jak nigdy przedtem. to juz koniec, szczesliwy koniec, bo smierc nie jest taka zla, trzeba sie don przyzwyczaic i oswoic z mysla o niebycie. taki jest los czlowieczy...
__________________
sad
Zgłoś post do moderatora | IP: Zalogowane
|