10 minut pozniej - wiolonczela
kontynuacja serii 10 minutowych filmow na temat czasu. tym razem rezyserowie jak bertolucci, godard czy menzel. moim zdaniem slabszy od swego poprzednika. zbyt artystyczny. wiele filmow nie zrozumialem, jak na przyklad wizje figgisa w ktorej z 4rech kamer jednoczesnie leci obraz, chaos i rozbicie nie pozwalaly mi sie skupic. a chodzilo o cos takiego jak sie potem dowiedzialem:
"Film Mike'a Figgisa About time 2 opowiada o braku ciągłości pamięci. Za pomocą podzielonego na cztery części ekranu pokazuje przeszłość i przyszłość przez pryzmat chwili obecnej. Film ten jest nieprzerwanym, dziesięciominutowym ujęciem z czterech kamer ustawionych w czterech połączonych ze sobą pokojach. Każdy fragment dzieje się w innym okresie czasu - lata 50-te, 60-te, chwila obecna, oraz przyszłość, rok 2040. Pamięć przesycona jest tu seksualną nostalgią, bólem i skruchą. Jest to swego rodzaju hołd złożony takim ludziom jak Samuel Becket, Ed Kienholz, George Segal."
za wysoka szkola jazdy jak dla mnie. ale byly i bardziej zjadalne jak ten minutes after istava szabo czy futurystyczny addicted to the stars radforda, ktory do zludzenia koncepcja przypomina anime voice of a distant stars. troche mi zabraklo zroznicowania kulturowego jak w trabce, gdzie byli i europejczycy i amerykanie i jakis chinczyk sie zawieruszyl. a tu, glownie francuzi, kazdy o podobnym warsztacie. generalnie podsumowalbym tak: trabka opowiadala o czasie z punktu widzenia pratycznego a wiolonczela z teoretycznego.
__________________

Zgłoś post do moderatora | IP: Zalogowane
|