Kill Billa nie widzialem. Poza tym trzeba poczekac na druga czesc, jesli chce sie oceniac calosc, ale rozumiem, ze chodzi o same walki i efekty.
Tarantino jest staromodny, w wywiadzie dla Stopklatki przyznal sie, ze przez kreceniem Kill Billa, ogladal tylko stare azjatyckie filmy karate. W ktorych, jak wiadomo, nie ma ani kszty komputerowej animacji czy efektow.
Ciekawe tez bylo jego wyznanie na temat muzyki, mianowicie jest ona dla niego na tyle inspirujaca, ze dobiera oraz wymysla do niej konkretne sceny, z tego co mi wiadomo, inni rezyserzy robia na odwrot.
Efekty w Matriksie... hm, innowacyjne, genialne, sterylne. O to wlasnie chodzilo - o specyficzna sterylnosc. Jak latwo zauwazyc, znaczna ilosc krwi pojawila sie dopiero w Revolutions, poza matriksem. Walki byly sztywne, ale czesto oryginalne i zrobione z rozmachem. No i te zapewnienia Silvera (producenta), ze Reeves potrafi sie lepiej bic niz Jet Li, nah.
Dwa, bardzo rozne i bardzo dobre filmy (o Killu nie uslyszalem jeszcze zlego slowa). Troche nietrafione porownanie. Jezeli masz dosc komputerowych efektow, idziesz na film Quentina i szukasz temu podobnych, proste. Zeby skakanie na "bandzi" sprawialo wieksza frajda musi byc ryzyko smierci. Jezeli naturalne, pozbawione dodatkowych efektow walki w filmach maja byc zajebiste, musi byc Matrix.
P.S.
No i po chui sie tak rozpisalem...
__________________
Some days, some nights. Some live, some die. In the way of the samurai.
Zgłoś post do moderatora | IP: Zalogowane
|