Scena IV
Postacie: Mlody, Jon
Miejsce: Chata Lizaka.
Mlody przysowa sie delikatnie do Jona i sciszonym glosem
Mlody: Ty stary skad Lizak ma takie dziwne przezwisko?
Jon: Nigdy ci o tym nie wspominalem?
Mlody: Nie.
Jon nabija lufke, zaciaga siepo czym podaje ja mlodemu, ktory powtarza te czynnosc
Jon: Jak to nie to tak stara chistoria, ze musialem ci o niej kiedys wspomniec.
Mlody: Nie pieprz, przejdz do sedna. Nigdy mi nie opowiadales o tym.
Jon: OK. Kiedys u kumpeli (chwila przerwy, Jony intensywnie mysli), a moze u kumpla? Nie, nie jestem pewien, ale to chyba bylo u kumpeli.
Mlody wyraznie zniecierpliwiony
Mlody: To nie istotne, przejdz do sedna sprawy.
Jon: Wiec kiedys robilismy palona imprezke, wiesz jak to jest zajadalismy batoniki, smialismy sie bez powodu, gadalismy jakies glupoty, ktorych juz nawet nie pamietam i w pewnym momencie wszyscy oprocz Edka, znaczy sie Lizaka wyszlismy troszke sie dotlenic.
Pokazane jak kilku gosci stoi na zewnatrz i nagle jeden do drugiego wyjmujac skreta z kieszeni:
-Jszcze jednego skrecika walimy?
-Jak nie, jak tak.
Jon:Wracamy po pewnym czasie i co widzimy? Stanelismy jak wryci, bylismy kompletnie zaskoczeni. Lizak przykleil sie do sciany i zaczal z niej zlizywac tynk. Na poczatku jak juz wspomnialem bylismy zaskoczeni, ale pozniej wszyscy wybuchnelismy gromkim smiechem. I tak oto od tego pamietnego dnia na Edka nie mowilismy juz Edek, tylko Lizak z poczatku troche sie boczyl, ale teraz jest mu to calkowicie obojetne.
Jony i Mlody smieja sie wchodzi Lizak
Scena V
Postacie: Jony, Lizak, Mlody
Miejsce: Chata Lizaka
Chlopaki sa juz niezle zakreceni, pija whiskey z cola. Jest cos kolo 23.00, Mlody zaczyna powoli odplywac i majaczy cos po niemiecku.
Lizak: Hej Jony wez uspokoj swojego kumpla, nie potrzebny mi tutaj jakis szwab. Jeszcze sciagnie mi klopoty na glowe.
Jon: Mlody zamknij sie! Nikt nie chce sluchac twego belkotu.
Do Mlodego nic nie dociera, ma wszystko gdzies i zaczyna opowiadac jakis niemiecki dowcip, po czym smieje sie w nieboglosy i traci przytomnosc.
Lizak: He, He slaby zawodnik kompletnie odjechal.
Jon: No, ale przynajmniej sie zamknal. Kiedys pamietam jak sie z chlopakami w akademcu ubakalismy sie, znaczy oni sie ubakali, a ja tylko pilem, bo dostalem cynk ze beda mi jakies testy na narkotyki przeprowadzac czy cos takiego, wiec wolalem nie ryzykowac. Wiec chlopaki wtedy niezle sie bawili. Siedzimy sobie wszyscy w kupie, a tu nagle Lysy sie podnosi i wchodzi do szafy, wszyscy zaczeli sie smiac. Nagle slychac jak Lysy z tej szafy gada cos w rodzaju:
- Klapy sprawdzone, cisnienie tlenu i paliwa w normie. Wierza kontrolna prosze o pozwolenie na start.
A tu cisza. Siedzimy i sie patrzymy, juz myslalem, ze ziomek zasnal. A tu nagle:
- Tu kapitan .... mam jakies zaklucenia, prosze o pozwolenie na start.
Ja w smiech, gosc mial takie loty po tym jaraniu, a tu nagle podchodzi Byku i mowiac:
- Tu glowny kontroler ruchu mozesz startowac.
Wyrzucil goscia z ta szafa przez okno z drugiego pietra!!!
Gosc sie niezle polamal. 2 miechy spedzil w szpitalu.
Lizak: Nie gadaj wyrzucili ziomka z 2 pietra J No niezle, niezle, ale tego co moj kumpel po kwasie wyprawial to nikt nie przebije. Wyobraz sobie calkiem niedawno siedzial w chacie z kumplem i tak im sie nudzilo, ze zapodali sobie po kwasiku. Stary mieli takie loty, ze jak starzy wrocili znalezli ich tanczacych na golasa przytulanca przy jakiejs wolnej muzyczce. Czujesz klimat starzy wchodza, a goscie sie macaja.
Lizak smieje sie wnieboglosy, Jony probuje wyobrazic sobie to wszystko, po czym:
Jon: Ee ohyda, wez Lizak nie opowiadaj mi takich rzeczy, bo sie zaraz zrzygam. Ee.
Sceny VI i VII sa bez dialogow, bo mi juz nie chcialo sie myslec. Ja tylko moge podac moja wizje, jak ja bym to widial, a reszte moze jakos wspolnie wymyslimy.
Scena VI
Osoby: Jon, Lizak
Miejsce: Chata Lizaka
Scena w ktorej chlopaki sa juz niezle zakreceni. Lizak widzi w dzwiach Mesjasza, ktory pojawia sie w klebach dymu, a obok siedzi hindus i gra na flecie. Z kosza stojacego obok wychodzi waz. Jon widzi ta sama postac, tyle ze nie jako Mesjasza, tylko jako jakiegos gangstera.
Scena VII
Osoby: Mlody, grabarz, smierc....
Miejsce: Poczatkowo jakis dom na odludziu, nastepnie cmentarz.
Zblizenie na Mlodego, pokazanie jego snu na jawie, jak bawi sie w jakims starym domu na skraju lasu ze znajomymi. Znajduje sie tam na parterze jakas inna podejrzana wiara, niewidzialne meble i takie tam (czyli moj sen jak pamietacie o czym byl). Mlody otrzasa sie przerazony z tego koszmaru i znajduje sie na... cmentarzu, gdzie nawiazuje gadke z poznanym tam grabarzem, duchami...
__________________
Zrezygnowałem z boarda. Dowidzenia. Jeżeli admin może to niech skasuje/usunie/zablokuje to konto.
Zgłoś post do moderatora | IP: Zalogowane
|