quote: Napisane oryginalnie przez Venotom
(...)"ciekawe czy on wie czy prędkość światła jest różna dla różnych ośrodków przepuszczalnych".
Venotom. Większość tę część może sobie odpuścić i przejść dalej
Pokazałeś już nie raz, że jesteś oczytanym chłopcem. Myślę, że już możesz przestać. Specjalnie napisałem „oczytany”, a nie inteligentny i mądry. Tych rzeczy, tylko czytając twoje posty, nie da się ocenić. Może sypiesz różnymi pojęciami z pamięci, książki, czasopisma lub innego źródła informacji, ale z ich zrozumieniem już nie jest tak dobrze?
Człowiek naprawdę inteligentny, wykształcony i dobrze wychowany wie, że to bardzo nieładnie być osobą przemądrzałą. Czy zdajesz sobie sprawę z tej negatywnej cechy twojego charakteru? A może jesteś młodym, zdolnym i inteligentnym (może nawet ponadprzeciętnie, i co z tego?) dzieckiem, wychowanym przez zapracowanych rodziców i dzięki nim wykształconym? Szkoda, że nie poświęcili należytej uwagi twojemu rozwojowi emocjonalnemu. 
Czy uważasz, że każdy powinien mieć ogromny zasób wiedzy? Czy wiedza jest w życiu najważniejsza? W mojej rodzinie jest kuzynka, która wyjechała na stypendium do Anglii. Ukończyła tam studia, zrobiła doktorat, pracuje w London Business School. Jest bardzo miłą osobą. Czy jest szczęśliwa? Nie. Jest samotna i smutna bo czuje, że już nigdy nie wyjdzie za mąż i nie urodzi dzieci. Cierpi z tego powodu i ogromny zasób wiedzy jaki posiada nie może jej tego zrekompensować.
Czy szewc musi znać teorię względności? Zawiłe wzory i pojęcia z zakresu fizyki, chemii czy filozofii? Czy jeśli tego nie zna to jest gorszym człowiekiem od tych, którzy to znają? Czy wytyka profesorowi, wybitnemu specjaliście od półprzewodników, że nie umie on zrobić butów? Umiejętność wykonania obuwia wymaga wszak znacznie mniejszego zakresu wiedzy. Ale jeden i drugi potrzebują swoich umiejętności. Profesor nie chodzi boso, a szewc może cieszyć się nowym telewizorem lub komputerem, na którym chodzi jego ulubiona gierka - q3 
Powracając zaś do tematu Ta część jest dla wszystkich
Pierwszą grą, która miała na mnie bardzo duży wpływ była Space Invaders. Grałem w nią jeszcze w salonach gier. Następną była Asteroids. Wszystkie gry, w które pogrywałem w salonach gier (często grałem również w Defendera i coś jak gwiezdne wojny, z taką kierownicą zamiast przycisków lub joysticka) miały również duży wpływ na stan kieszeni moich rodziców 
Potem/równocześnie zafascynowało mnie International Karate na commodora. W tę grę grałem u kolegi, który po pierwszym pojedynku wymienił mi joystick z delikatnego quickshota na taki toporny od atari 
Następną grą był DOOM. Grywałem w niego całymi dniami. Doszło do tego, że jak wychodziłem na ulicę i zamykałem oczy to widziałem korytarze z gry. Myślałem również o tym jakbym postąpił jeśli plansza wyglądałaby tak jak ulica i bloki, które miałem przed sobą.
Potem była długa przerwa bo nie miałem dostępu do kompa.
W jednym z poprzednich miejsc pracy odkryłem czym jest gra z żywym przeciwnikiem. Grą, która mi to pokazała był DN3D Przychodziliśmy do biura i przez 8 godzin lub dłużej tłukliśmy w tę gierkę. Szkoda, że trwało to tylko 2 miesiące, ale nastąpiła zmiana zarządu i trzeba było wziąść się do roboty. Duka do pracy przyniosła dziewczyna, która po dostaniu batów nie chciała już z nami grać. A była tak pewna siebie. Zupełnie jak ja w czasie wakacyjnego spotkania w Ślizgu 
Następnie złożyłem swojego pierwszego kompa. Tak, tak – w te wszystkie gry grałem na pożyczonych lub u kumpli. Dostałem Q3 i teraz, jeśli mam czas na grę to gram tylko w to.
__________________
killer towa
"Niech przeciwnik muśnie twą skórę gauntletem, ty przywal mu shotgunem. Niech przeciwnik przywali ci shotgunem, ty przywal mu RL. Niech przeciwnik przywali tobie RL, a ty zabij go z RG. Nie koncentruj się na bezpiecznym uniknięciu - połóż swe życie przed nim"
Zgłoś post do moderatora | IP: Zalogowane
|