Pociąg ruszył ze stacji...
Nasi bohaterowie zajeli strategiczne miejsca przy oknie.
Na przeciwko siedziala bardzo ciekawa kobieta.
Wiek jej określic mozna bylo na 20 no moze na 22 latka.
Miala czym oddychac i wogule byla cool.
Jako przedstawiciele płci przeciwnej chcieliśmy jakoś zwrocić
jej uwage, ale nasze starania nie dały zadnego rezultatu
i obiekt naszych zainteresowan w koncu zasnął (sic!).
Zalani smutkiem i bronksami postanowilismy popykać sobie w karty.
Tu dał się we znaki instynkt Crasha. Wyjrzał sobie przez drzwi
od przedziału i oto zauważył kolejną samiczkę:
- Eee... Chłopaki! Tamta panienka sie na mnie gapi!
- To po cholere tam wyglądasz!?
- No ale ona sie gapi! Chyba fajny jestem.
- To ***** tam nie zaglądaj!
- No dobra...
Pociag cały czas pędził...
Nasi bohaterowie utrzymując strategiczne miejsce przy oknie,
siedzieli , podziwiali krajobrazy zasyfionej Polski,
sączyli kolejne lechy, czuli się totalnie wyluzowani.
Crash cały czas wyjątkowo nienerwowo obserwował pasażereki,
szkoda niestety ze one były atrakcyjne jedynie od szyi w dół .
No cóż ale takie są Mazowszanki...są typowe.
I wtedy stało się do przedziału weszła ona
wysoka brunetka o duzych piwnych oczach...
wspaniałe ciało któremu nic nie brakowało.
Usiadła obok, rozpieła dekolt i rozpoczeła czytanie plejboja.
Wielki brat był pod wrażeniem a Gazorowi wręcz szczęka opadła ,
Kajtek i Crash postanowili ściągnąć obrączki ze swych palców.
- Natychmiast trzeba ją zaprośić do nas.
- A moze wejdziesz na jej czata?
- Doskonały pomysł i namówie ją na partyjkę pokera...rozbieranego.
- Gazi wiesz...chyba jednak ta panienka nie będzie dla ciebie odpowiednia
- Nie no żartujesz? Ona jest idealna...mmm...te uda, te włosy, te oczy...
- Prawie idealna, niestety ma jednego wielkiego bug'a - wąsy
- Oooooo...O...kuhhhwa...
To co zdarzyło się później nalezy chyba pominąć milczeniem do czasu aż Pani Facet
na jednej z jakiś wiejskich stacji nasza sąsiadka z naprzeciwka opuściła samolot...eee to znaczy pociąg.
Wszyscy czuli się niesmacznie i postanowili poprawić sobie ten
smak jabłkowym browarem.
Był to trzeci bronx dla Gaziego i Kajtka a szósty dla Crasha,
który zachowywał się coraz głośniej.
- Leeegiaaa , Leeegiaa Warszaaawaaa
- Widzeeew , Widzeeew , Ja tej **rwy nienawidze...
Niespodobało się to pewnej starszej blondyneczce,-współpasazerce,
która stwierdziła a może i zaproponowała:
- Chłopcze, Ty chyba potrzebujesz silnej ręki...
Poczym opuściła nasz wagon i posadziła swój tłusty tyłek w następnym.
Kolejną osobą która zas na nasza miejscówkę był mości kanar vel PKP
i jak na kanarka przystało spawdził nam przepustkę do raju.
Po odejściu obywatela kanara podniecony Crash zaczął słać bluzgi
na lewo i prawo co sprowokowało kolejną z pasażerek, która pofatygowała się do
naszego stolika i rzekła do Crasha cos w stylu:
- Kiedys ci ktos jeb*** za to słownictwo.
W międzyczasie zwolniła się zajebista miejscówka na którą z uśmiechem na ustach się udaliśmy. Tam reszte browarów sobie dopiliśmy. Nie usnęliśmy. Wciąż se gadaliśmy.
I tu koncze rymowanke bo pojawił sie kanar, który juz poraz drugi poprosił nas
o "bileciki" !. Zbulwersowany Crasher z powarzną miną rzekł:
- ***** znowu!?
- Eeee już tu byłem? Przepraszam, przepraszam...
Wszyscy wyczuliśmy że w jego psychice czai sie strach.
Kanarek nagle zbladł i cały roztrzęsiony uciekł z wagonu.
Na szczęście nic mu się nie stalo, gdyż pociąg nagle zwolnił prędkość...
Zbliżał się on już do Sochaczewa, brudnej ponurej miesciny na prowincji,
lezacej na granicy miedzy prawem a bezprawiem.
Pasarzerowaie przygotowali sie do wysiadania, jednak wiedzieli, że
czesc z nich moze nie wyjechac z tego miasta zywa.
Crash, Gazor i Kajtek rowniez zdawali sobie z tego sprawe...jednak oni byli twardzi,
byli ludzmi z miasta, zawsze patrzyli w oczy kiedy z kims rozmawiali i nigdy nie wykonywali niepotrzebnych ruchów...wiedzieli w co sie pakują.
"Welcome in Sochaczew"
Pierwszym miejscem w tej dziurze do którego postanowili sie udać byl PSW - czyli publiczne szalety wiejskie. Niestety dziurawy klozet i brak złotej spłuczki skutecznie odstraszał.
Postanowili sie udać się w krzaczki...w sumie mozna ten fragment pominac, bo to nic specjalnego ale nalezy wspomniec o pewnych nastoletnych panienkach które pajały się podgladaniem ludzi w tej jakże intymnej sytuacji.
Udali się potem na przystanek autobusowy, gdyz musieli dostać się na peryferie na działki gdzie juz pewnie czekała na nich Agnieszka.
Zachaczyli jeszcze o "Minimarket" kupili sobie kolacje - Malinową nalewkę babuni i peto wiejskiej kiełbasy. Gazor kupił sobie jeszcze Frugo, gdyż jak wiadomo jest wielkim smakoszem tego napoju.
W miedzyczasie do Kajtka zadzwoniła dawna miłość - diablomaniaczka Lilath.
Rozwowa była wyjątkowo nerwowa, gdyż dziewcze wpadło w paranoje, że on wraz z kumplami ją szpiegują i przesłu****ą.
Kajtek musiał dzwonić po znajomych diablomaniakach i wyjaśniać co się dzieję.
No cóż takie zachowanie Lilath spowodowane było prawdopodobnie
skutkiem zjarania się trawą.
Tak więc drogie dzieci oddaje głos ekspertowi - Doktor Ciacho radzi:
- Palcie, sobie palcie bo trawka jest spoko i trawka mniej szkodzi,
ale oczywiscie palcie trawke z umiarem !
__________________
° http://gazi.deviantart.com °
Zgłoś post do moderatora | IP: Zalogowane
|