dobra, od czego by tu zaczac, bo przygody z muza mialem dzis nie mierne. 
kumepl wczoraj mi powiedzial, ze dzis w stodole bedzie sie dzial jakis koncert, grupy tgd (trzecia godzina dnia). dal adres stronki, ktora zlookalem i gdzie napisano, ze genialna atmosfera i tyle. nie powiedzial mi oczywiscie, ze to koncert katolicki (a dokladniej mowiac katolicko-protestancki) i ze spotka sie tam z jakimis nowo poznanymi, niezle nawiedzonymi :o koleznkami. ja piernicze, takiej szopki jak tam to ja dawno nie widzialem. wpierw oczywiscie niezla polewe mialem z tego wesolego towarzystwa, ktore ciagle wznosilo rece i klaskalo do boga. potem jednak sie pohamowalem i troche powazniej podszedlem do tematu. poszedlem na piwko, do oddzielnie wyznaczonego sektoru (prawie nikt tam piwka nie pil :o). zasiadlem z browarkiem i rozkminialem. no i troche sie wschluchalem w muze i musze stwierdzic, ze byla tragiczna. dodatkowo wykonywano gatunki przerozne, hip hop katolicki, soul, ballady, muzyka koscielna, etc. wiec tak sobie pomyslalem: kurna co ci ludzie tutaj robia i czemu zachowuja sie tak jak sie zachowuja. no i mnie olsnilo. oni tu nie przyszli dla muzyki, tylko dla boga. no coz, troche to sie mijalo z moja koncepcja koncertu. ja wyznaje w srodowe wieczory innego boga. tak wiec z pokora juz wieksza pozegnalem sie z towarzystwem i wyszedlem.
i tu zaczyna sie druga czesc wieczoru, ktory moglby sie wydawac juz straconym. otoz w jazz radio po poludniu uslyszalem o arcyciekawym spektaklu. ano w kinie lab o 20:30 byl pokaz 35 teledyskow spod stajni ninja tunes. wsrod nich oczywiscie jaga jazzist, herbaliser, wagon christ, blockhead, moj ulubieniec kid koala i wiele wiele innych. nie zapraklo takze polskiej reprezentacji w postaci skalpela. wszystko trwalo 2,5 h. towarzystwo na sali przednie, naglosnienie miodzio, siedzenia wygodne, a wszystko za jedyne 10 zl. i to uratowalo moj wieczor. wypadl lepiej w rozrachunku niz sie moglem tego spoedziwac. wszystkie teledyski oryginalne oraz swietnie dopasowane do muzy. to chyba czolowe zalety ninja tunes. troche obawialem sie pokazu skalpela, nie ukrywam, ze myslalem ze polak znowu zaprezentuje jakas kiszke. ale ale ku memu zdziwieniu milemu nie odstawali od reszty peletonu. oczywiscie byly wyjatkowe perelki, jak dla mnie byly to: blockhead - insomniacs olympics, kid koala - basin street blues, coldcut & hexstatic - timber oraz the best of all the herbaliser - missing suitcase z klimatem zblizonym do sabotage beastie boysow. teraz powaznie rozwazam opcje kupna dvd "zen tv" z tymi wlasnie teledyskami. 
__________________

Zgłoś post do moderatora | IP: Zalogowane
|