ja pierdziu, powrot o 4tej nad ranem a o 7dmej wstalem i do roboty zaraz. a gdzie bylem? ino w harlemie, na koncercie łony. 
klubik zbunkrowany na kolejowej, przed lokomotywa jeszcze nieco, wyjatkowo wczoraj wpuszczal od 18 (normalnie od 21). wbijamy sie z don aliasso i pierwsze skojarzenie, ktore obu nam przyszlo - szybcy i wsciekli. normalnie klima prawie identyczna, jakies hangary, stoja sobie wozy swiecace cale, z ktorych leci muza typu luda cris czy east side boyz i masa ludkow wkolo. klubik w srodku skolei ze swietna akustyka, z tarasem na zewnatrz dzieki czemu czlowiek nie musial sie pocic non stop w zaduchu. co do samego towarzystwa to juz nieco slabiej. takie ziomki i inne poziomki a kobiety w 90% dupiaste, brzydkie szafy. :/ no ale nie do burdelu w sumie przylazlem wiec skupilem sie na muzyce. wsio wystartowalo kolo 22. support byl tragiczny. :/ najpierw niejaka kwadratura kola. po nazwie kolesi spodziewalem sie czegos calkiem ambitnego a wyszli jacys leszcze, ktorzy dali pokaz totalnej amatorszczyzny zarowno technicznej jak i lirycznej. chuj wiedzac co oni pluja do mikrofonu i bedac samemu oplutym ze sceny wrocilem na zewnatrz, gdzie wlasciwie przesiedzialem i przegadalem do wyjscia flexxipu (po drodze byli jacys kolejni zlamasi co wykorzystywali caigle nie swoje podklady). flexxip rozgrzal juz publike ostro. bylo czuc powiew profesjonalizmu. panienki tlumnie wyszly na parkiet, nie wiem skad ale pojawilo sie nieco fajnych fruziek, gdzie ona wczesniej byly pochowane, nie wiem. liryki tych gosci raczej byly dla mnie nie ciekawe, jako ze nie jestem z tych co sie ciesza jak mi kaza "10 raz krzyczec hip hop". ale atmosferke rozgrzali. no i o 1szej w nocy doczekalem sie wreszcie łony. o tyle bylo zajebiscie, ze fajnie kolesiowie w sweterkach ze skarpetami do kolan niemal i pare innych oszolomow sobie poszlo twierdzac, cytuje jednego "jak łona wychodzi na scene to ja wychodze z klubu". tak wiec tym bardziej zadowolony, ze kolesie olesie opuszczaja lokal a zostaja ludzie na jako takim poziomie, lapalem juz zajawke. przy tym panienki prawie wszystkie zostaly bo im w sumie to ryba jaka leci muza, wazne ze sie pokiwac moga i zaprezentowac swe przywary. wyszedl wkoncu łona, standardowo w prostym tiszercie, normalnych dzinsach, ze nie tyle z tlumu hip hopowcow co wogole z tlumu ludzi bys go nie poznal.z nim na scene wyplonsali sie: dj twistere, webber i kochany kula. i sie zaczelo. a potem to byl juz tylko poemat. poszlo wszystko prawie co najbardziej nadawalo sie na impre, zarowno z najnowszej jak i z wczesniejszej plyty. zabraklo mi w sumie tylko konewki do szczescia. nad ranem stracilem glos, łona wkoncu sie zabral, w miedzyczasie przesmiewajac kilku rodzimych jak i zagranicznych raperow typu niEMINEM. po koncercie troche jeszcze sobie pobauncowalem po czym opuscilem z alskim lokal i poczalem pol godzinna wedrowke na centrala. 
podsumowalbym, ze bylo zajebiscie. 
__________________

Zgłoś post do moderatora | IP: Zalogowane
|